Ruki.
Przyszedłem do Aoia w środku nocy i strugam głupa. Ironicznie się uśmiecham, bo przecież w tym momencie najbardziej chce mi się tylko płakać. Dzięki Bogu otworzył mi drzwi i pozwolił wejść. Zobaczyłem Uruhę. Uh.. Chyba im przeszkodziłem. No cóż. Trudno się mówi. Nie mam gdzie spać. To, co się stało, totalnie mnie zdezorganizowało. Nie mogę powrócić do domu! O nie! On tam jest! A do niego nie wrócę! Nie wolno mi! Dlaczego on mnie tak potraktował? Wywalił za drzwi w samej bieliźnie i rzucił we mnie ubraniami...Co ja mu takiego zrobiłem?
- Opowiedz od początku... Dlaczego Cię wyrzucił?- Aoi był dla mnie jak starszy brat. Do niego zawsze mogłem się zwrócić gdy tylko miałem jakiś problem.
- No wiec.. Od samego rana jakoś tak dziwnie się zachowywał. Jak wróciliśmy z koncertu... zaczął mieć do mnie pretensje. Sam nie wiem o co... może chodził mu o ten fanserwis z Uruhą..? Odbiło mu totalnie.
Przyszedłem do Aoia w środku nocy i strugam głupa. Ironicznie się uśmiecham, bo przecież w tym momencie najbardziej chce mi się tylko płakać. Dzięki Bogu otworzył mi drzwi i pozwolił wejść. Zobaczyłem Uruhę. Uh.. Chyba im przeszkodziłem. No cóż. Trudno się mówi. Nie mam gdzie spać. To, co się stało, totalnie mnie zdezorganizowało. Nie mogę powrócić do domu! O nie! On tam jest! A do niego nie wrócę! Nie wolno mi! Dlaczego on mnie tak potraktował? Wywalił za drzwi w samej bieliźnie i rzucił we mnie ubraniami...Co ja mu takiego zrobiłem?
- Opowiedz od początku... Dlaczego Cię wyrzucił?- Aoi był dla mnie jak starszy brat. Do niego zawsze mogłem się zwrócić gdy tylko miałem jakiś problem.
- No wiec.. Od samego rana jakoś tak dziwnie się zachowywał. Jak wróciliśmy z koncertu... zaczął mieć do mnie pretensje. Sam nie wiem o co... może chodził mu o ten fanserwis z Uruhą..? Odbiło mu totalnie.
Uruha.
Siedziałem mocno zarumieniony
podsłuchując rozmowę moich chłopców. Reita kochał Rukiego, a
Ruki jego. Każdy z zespołu o tym wiedział od dawna, gdyż nie raz
i nie dwa dali się przyłapać w dziwnych sytuacjach. Ale czemu tak
się pokłócili? Przecież Ruks zawsze się do mnie dobierał i to
było dla nas normalne. A jednak Akira był mocno niezadowolony. Moja
wina? Czy to była moja wina? Przez pewien czas zastanawiałem się
czy dołączyć do rozmowy. W końcu zebrałem się w sobie, ubrałem
spodnie i otworzyłem drzwi od sypialni. Ruki siedział wtulony w
tors Aoiego. To było do przewidzenia. Maleństwo się popłakało..
Szkoda mi go. Dławił się powietrzem, próbował coś mówić, ale
ciężko mi było go zrozumieć. Podszedłem do nich i usiadłem na
brzegu sofy. Skrzywiłem się z bólu.. wiedziałem, że tyłek
będzie mnie bolał przez parę dni. Moje kochanie próbowało
uspokoić i pocieszyć zrozpaczonego wokalistę, ale z marnym
skutkiem. Nadal zastanawiało mnie, co naprawdę się stało..?
Dłużej nie zastanawiając się nad sensem swojego pytania,
palnąłem:
- To jak dzisiaj śpimy?- durny kretynie! W takim momencie.. Eh...
Ku mojemu zaskoczeniu, moja wypowiedź przyniosła pozytywny skutek. Chłopaki uśmiechnęli się do siebie, a atmosfera nieprzyjemnego płaczu opadła.
- A co, kotku, chcesz już swojego seme do zwrotu? - zażartował Ruki.
To było bardzo w jego stylu. Chłopak szybko przystosowywał się do nowych sytuacji za co go podziwiam do dziś.
- To jak dzisiaj śpimy?- durny kretynie! W takim momencie.. Eh...
Ku mojemu zaskoczeniu, moja wypowiedź przyniosła pozytywny skutek. Chłopaki uśmiechnęli się do siebie, a atmosfera nieprzyjemnego płaczu opadła.
- A co, kotku, chcesz już swojego seme do zwrotu? - zażartował Ruki.
To było bardzo w jego stylu. Chłopak szybko przystosowywał się do nowych sytuacji za co go podziwiam do dziś.
- Dobra Ruki. Teraz proszę Cię ładnie,
opowiedz nam wszystko dokładnie. Co ten idiota Ci zrobił?- spytał
Aoi, a z twarzy Ruksa od razu zszedł uśmiech.
Ruki.
Kilka godzin wcześniej...
Po koncercie wróciliśmy z Reitą do naszego wspólnego
mieszkania. Zauważyłem, że był nie w humorze, więc postanowiłem
rozładować ciężką atmosferę.- Kotku..- powiedziałem uwodzicielskim głosem.-masz może ochotę na małą zabawę..?
Zacząłem się rozbierać i tańczyć
przed nim. Miałem wyraźną ochotę na małe co nieco. On patrzył
na mnie przez chwilę ponętnie, podszedł do okna i wyjątkowo
intensywnie nad czymś myślał. W końcu podszedłem do niego i
zacząłem się do niego dobierać.. Powoli złapałem go za krocze i
zacząłem lizać po szyi. Niestety nie dało mi to spodziewanych
efektów. Mój ukochany wpadł w coś w rodzaju szału. Był zły,
mało co się nie rozpłakał. Niczym dziecko, któremu zabrało się
ukochaną zabawkę. Nie wiedziałem co się stało, póki mi tego nie
wykrzyczał.
- Mam już dość! Rozumiesz?! Mam dość
Ciebie, tego życia i zespołu...! Wynoś się! - wykrzyczał mi
prosto w twarz. Jego słowa strasznie mnie zabolały. Stałem przed
nim w samych bokserkach, a do moich oczu zaczęły napływać łzy.-
Na co czekasz?! Mam Cię stąd wynieść?! Wypieprzaj stąd, już!-
rzucił we mnie ubraniami, otworzył drzwi i wypchnął mnie na
zewnątrz.
- Dlaczego..? Reita wytłumacz
mi..dlaczego mnie ranisz?- szeptałem.. zacząłem łkać.
Patrzył na mnie ze złością w oczach.
Co się zmieniło? Gdzie się podział mój kochający Reita?
Byłem załamany. Moje serce praktycznie
już nie istniało. Rozbiło się gdzieś na drobne kawałeczki, a ja
nie wiedziałem nawet jak je poskładać. Ale.. nie mogłem się
poddać. Za bardzo go kocham! Nie wolno mi się poddać! Pojadę do
Aoiego i właściwie nie wiem, co będzie dalej. Potrzebuję
wsparcia. Niewiele, nawet troszkę. Jestem zbyt zraniony, żeby
myśleć o tym jak to będzie wyglądać. Nie mam wstydu do niego
zadzwonić w środku nocy. Jest już tak źle...
Szedłem przez miasto. Ludzie patrzyli
na mnie jak na idiotę. No tak.. płakałem, miałem rozmazany
makijaż i do tego byłem w samej koszuli na dziesięciostopniowym
mrozie. O dziwo nie było mi zimno. Wszedłem do bloku w którym
mieszkał mój przyjaciel. Podszedłem do windy. No bez jaj..
"Awaria..." Super, uwielbiam chodzić po schodach... Po
drodze ogarnąłem trochę swoją twarz chusteczką, którą
znalazłem w kieszeni spodni. Nie mogłem mu się pokazać w takim
stanie. Nacisnąłem na dzwonek... cisza. Dobra będę dzwonił do
skutku.. W końcu otworzył. Chyba przyszedłem nie w porę..
Aoi.
- Jak ten debil mógł Cię tak zranić? Przecież wie co do niego czujesz...- byłem wściekły i zdezorientowany. Moich dwóch najlepszych kumpli, w dodatku zakochanych w sobie, kłóci się... jeśli to w ogóle można nazwać kłótnią. Nadal nie wiedzieliśmy o co Reicie chodziło..
Postanowiliśmy położyć się spać, gdyż było już grubo po 2 w nocy, a wszyscy byliśmy ewidentnie zmęczeni. Ostatni łyk dobrego wina i się kładę.. Uruha czekał już na mnie w łóżku. Ruki dosłownie padł na kanapie w salonie. Martwiłem się o nich obu. Nie wiedziałem, co może przynieść następny dzień, ale wiedziałem, ze ich ochronię. Moje skarby nie mogły być naruszone.
Następnego dnia wstaliśmy około dziesiątej. Wszyscy wyglądaliśmy jakbyśmy poprzedniego dnia napadli na piwnicę z mocnym winem.. No cóż... Tak bywa jak się w nocy wstaje non stop po kolejne kieliszki i papierosy.
- Dobra chłopaki trzeba obmyślić jakiś plan.- rzuciłem przygotowując śniadanie.
Uruha szukał wygodnej pozycji na stołku. A mówiłem ze go będzie bolec... Ruki siadł na blacie obok deski do krojenia, przy której stałem.
- Ehhh... Co ja mam zrobić w tej sytuacji, chłopaki? Reita powiedział wyraźnie ze ma dość mnie i the GazettE...- powiedział zrezygnowanym głosem.
- Ma dość Gazetto? Ej, czy to oznacza, że on chce odejść z zespołu? - Uruha spojrzał na Maleństwo z zaciekawieniem.
- Sam nie wiem.. Nie mówił, że chce odejść tylko, że ma nas dość.. Nie wiem o co mu chodziło.
- Dobra, wiecie co zjemy śniadanie i pojedziemy do Kaia. Może on jakoś wpłynie na tego debila.- nie mogłem wymyślić nic lepszego. Kai jako lider musiał coś wskórać. On zawsze miał dobre pomysły.
Według wcześniejszych ustaleń zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy z domu. Po drodze zadzwoniłem do Kaia i powiedziałem ze zaraz u niego będziemy. Na cale szczęście nie protestował.
- Jak ten debil mógł Cię tak zranić? Przecież wie co do niego czujesz...- byłem wściekły i zdezorientowany. Moich dwóch najlepszych kumpli, w dodatku zakochanych w sobie, kłóci się... jeśli to w ogóle można nazwać kłótnią. Nadal nie wiedzieliśmy o co Reicie chodziło..
Postanowiliśmy położyć się spać, gdyż było już grubo po 2 w nocy, a wszyscy byliśmy ewidentnie zmęczeni. Ostatni łyk dobrego wina i się kładę.. Uruha czekał już na mnie w łóżku. Ruki dosłownie padł na kanapie w salonie. Martwiłem się o nich obu. Nie wiedziałem, co może przynieść następny dzień, ale wiedziałem, ze ich ochronię. Moje skarby nie mogły być naruszone.
Następnego dnia wstaliśmy około dziesiątej. Wszyscy wyglądaliśmy jakbyśmy poprzedniego dnia napadli na piwnicę z mocnym winem.. No cóż... Tak bywa jak się w nocy wstaje non stop po kolejne kieliszki i papierosy.
- Dobra chłopaki trzeba obmyślić jakiś plan.- rzuciłem przygotowując śniadanie.
Uruha szukał wygodnej pozycji na stołku. A mówiłem ze go będzie bolec... Ruki siadł na blacie obok deski do krojenia, przy której stałem.
- Ehhh... Co ja mam zrobić w tej sytuacji, chłopaki? Reita powiedział wyraźnie ze ma dość mnie i the GazettE...- powiedział zrezygnowanym głosem.
- Ma dość Gazetto? Ej, czy to oznacza, że on chce odejść z zespołu? - Uruha spojrzał na Maleństwo z zaciekawieniem.
- Sam nie wiem.. Nie mówił, że chce odejść tylko, że ma nas dość.. Nie wiem o co mu chodziło.
- Dobra, wiecie co zjemy śniadanie i pojedziemy do Kaia. Może on jakoś wpłynie na tego debila.- nie mogłem wymyślić nic lepszego. Kai jako lider musiał coś wskórać. On zawsze miał dobre pomysły.
Według wcześniejszych ustaleń zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy z domu. Po drodze zadzwoniłem do Kaia i powiedziałem ze zaraz u niego będziemy. Na cale szczęście nie protestował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz