piątek, 5 lipca 2013

"Vampire depression..." cz. 1

Dziękujemy bardzo za komentarze. Wszelkie uwagi są nam bardzo pomocne. Teraz przynajmniej wiemy, że czytacie nasze wpisy :)
A oto kolejne opowiadanie. Nie wiem jeszcze ile części zajmie. Miłego czytania :D

Paring: Tatsuro (MUCC) x Ryoga (BORN)
Autor: Pepsi

Od ostatniego nieudanego związku nie mogłem sobie nikogo znaleźć. Byłem biseksualny, co prawda wcześniej nie miałem doświadczeń z facetami, jednak zawsze musi być ten pierwszy raz. Postanowiłem, że pójdę do jakiegoś klubu dla homoseksualistów. Ubrałem się niezbyt wyzywająco, właściwie założyłem to, co lubiłem, w czym było mi wygodnie. Mianowicie: czarne legginsy, które dodatkowo wyszczuplały moje już i tak długie i chude nogi, do tego dla kontrastu biała luźna koszulka z nadrukiem i białe trampki. Wyszedłem z domu nie mając większych nadziei na znalezienie kogoś na stałe. Byłem raczej nastawiony na jednorazowy wybryk. Szybki numerek, bez zobowiązań.
W klubie było tłoczno i duszno, niby nic wyjątkowego. Ludzie tańczyli, obściskiwali się, pili... Klub jak każdy inny. W tym momencie moją uwagę zwrócił pewien blondyn, wyglądał inaczej niż wszyscy. Siedział sam w odległym, zacienionym kącie. Pokerowa twarz niewyrażająca żadnych emocji. Zacząłem przepychać się przez tłum, chciałem do niego podejść. Byłem już blisko, gdy nagle.. zniknął.. Tak po prostu, jakby się rozpłynął. Stanąłem jak wryty. Gdzie on się podział? Czyżbym był aż tak żądny spotkania kogoś, że mój mózg go wymyślił? Trudno.. Westchnąłem i podszedłem do baru. Zamówiłem jakiegoś drinka, którego polecił mi barman.
Przyglądałem się rozgrzanym ciałom bujającym się na parkiecie. Nigdzie nie widziałem tajemniczego blondyna. Postanowiłem, że rozejrzę się i połażę trochę po budynku. Była to stara kamieniczka w centrum miasta. Z wierzchu jak każda inna w tej dzielnicy- zaniedbana i obdrapana. W piwnicy mieścił się wspomniany klub, natomiast na kolejnych piętrach były pokoje, które można było wynająć. Wszystko było utrzymane w trzech kolorach: czarny, czerwony i złoty. Wnętrze wystrojem przypominało trochę burdel. Wszedłem do męskiej toalety, żeby ogarnąć trochę mój wygląd. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem jego. Był ubrany w czarne, skórzane szorty i obcisłą bokserkę. Miał ostry makijaż i "ułożone" w nieładzie włosy. Wyglądał jak rasowa dziwka, do tego efekt potęgowały skórzane, czarne kozaki na koturnie. Stał przed lustrem z rękami opartymi o umywalkę. Wypinał się wyzywająco pomimo tego, że w pobliżu nikogo nie było, a ja, jak mi się wydawało, pozostałem niezauważony. Przeglądał się uważnie w lustrze, w którym o dziwno nie było jego odbicia... W zwierciadle odbijała się ściana, która była za blondynem. Co do diabła..? Zaszedłem go od tyłu , splatając ręce na jego podbrzuszu. Spojrzałem ponad jego głowę. Moje odbicie znajdowało się tam gdzie powinno, jednak wyglądałem jakbym obejmował powietrze.. Przestraszyłem się, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Witaj, piękny nieznajomy..- szepnąłem mu do ucha układając brodę na ramieniu.
Odwrócił się w mgnieniu oka i zawiesił ręce na mojej szyi. Wpił się w moje usta, od razu zacząłem z pasją oddawać tą jakże przyjemną pieszczotę. Odkleił się ode mnie, westchnąłem, mógłbym tak trwać w nieskończoność. Ten pocałunek był wręcz hipnotyzujący. Chwycił mnie za rękę i kręcąc ponętnie biodrami wyszedł z łazienki ciągnąc mnie za sobą. Szliśmy  długim korytarzem. Na podłodze rozciągał się miękki, czerwony dywan, natomiast ściany były czarne ze złotymi zdobieniami i lampami. Wszystkie te elementy wprawiały człowieka w ciekawy nastrój i za pewne to właśnie miały na celu. Patrzyłem na jego krągły tyłek, którego ruchy zapowiadały mi kolejne wydarzenia tej nocy. Zacząłem się podniecać. Wyjął z kieszeni klucz i włożył go do zamka przekręcając. Przepuścił mnie w progu, wszedł za mną i zatrzasnął drzwi.
Podszedłem do krawędzi łóżka. Nieznajomy poszedł w moje ślady i pchnął mnie na materac.  Upadłem odbijając się lekko od miękkiej powierzchni. Rozłożyłem nieznacznie nogi, ponieważ moja podniecona erekcja dawała mi się już we znaki. Blondyn od razu wpełzł na łóżko i zaczął podążać w stronę mojego krocza. Gdy był już blisko, a ja ledwo powstrzymywałem się od wydawania dźwięków, zatrzymał się i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego wzrok przepełniony był pożądaniem wymieszanym ze smutkiem. Dlaczego był smutny? Może wszyscy traktowali go tak jak ja, jak zabawkę na jedna noc, a on chciał czegoś więcej. Może chciał prawdziwego uczucia, nie tylko chwilowej przyjemności. Podniosłem się na łokciach i delikatnie dotknąłem jego policzka. Wtulił się ufnie w moją dłoń, jak kotek potrzebujący pieszczot. Wydawał się tak niewinny, a jednocześnie ponętny i wyzywający. Był dla mnie wielką tajemnicą. Spojrzałem na jego twarz. Jako całość nie wyrażała żadnych emocji, tylko te oczy... Usiadłem, nie wiedziałem co mam zrobić, pierwszy raz byłem w takiej sytuacji z facetem.
- Przepraszam... nawet nie wiem jak się nazywasz..?- palnąłem. To chyba nie było odpowiednie pytanie w tym momencie. ..
- Ryoga. A ty?- powiedział głębokim głosem. To były pierwsze słowa jakie usłyszałem z jego ust. Moim oczom ukazały się jego zęby, a konkretnie.. kły? Prawdziwe kły? Kim, albo raczej czym on jest?
- Tatsuro. Jesteś smutny.. dlaczego?
Milczał. Patrzył na mnie tak jakby chciał dać mi niemą odpowiedź. Po chwili wstał i podszedł do niewielkiego barku, gdzie stały rozmaite trunki. Chwycił dwa kieliszki i nalał do nich czerwonego wina. Podszedł do mnie i dał mi jeden z nich. Zamoczył swe idealnie wykrojone usta w płynie i upił łyk. Zrobiłem to samo.
- Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz.- zaczął.
- To znaczy?
- Po pierwsze, nie jestem dziwką, za którą jak mniemam mnie wziąłeś.
- Wcale nie!- zaprzeczyłem- Uznałem, że jesteś inny niż wszyscy i chciałem cię poznać. Sam mnie tu zaciągnąłeś.
- Masz rację. Jestem inny niż wszyscy..- uśmiechnął się pokazując przy tym swoje idealnie białe ostre ząbki- i zaraz się o tym przekonasz...-zbliżył usta do mojej szyi i musnął ją lekko. Odchyliłem głowę eksponując bardziej pieszczone miejsce. Po chwili poczułem ugryzienie, popłynęła strużka krwi kończąca swój bieg w zagłębieniu obojczyka. Pomimo bólu, było to dość przyjemne.. Chyba jestem masochistą. Zlizał cały strumyczek i ucałował kącik moich ust. - Podobało się..?- mruknął uwodzicielskim tonem.
- Mhmm..- otworzyłem zamknięte do tej pory oczy- Pragnę cię..- wpiłem się w jego rozchylone wargi. Leniwie oddawał pieszczotę. Znów zamknąłem oczy. Czułem się jak we śnie. Miał tak cudownie miękkie usta. Założyłem mu ręce na szyję, przyciągając w ten sposób bliżej. Serce biło mi jak szalone. Nie chciałem aby była to przygoda na jedną noc. Wiedziałem, że ten facet jest wyjątkowy... Odkleiliśmy się od siebie, a ja wdrapałem się na jego kolana.
- Wiesz na co się decydujesz?- spytał półszeptem. Zbliżyłem się do jego pięknej, wręcz marmurowej twarzy. Miał idealne rysy, niczym grecki bóg. Spojrzałem mu w oczy.
- Uświadom mnie...- uśmiechnąłem się perwersyjnie.
Ryoga zjechał rękami na moje lędźwie i zaczął je pieścić. Moje ciało aż wrzało z przyjemności. Jego dłonie były bardzo sprawne, widocznie nie robił tego po raz pierwszy. Dla mnie była to nowość. Nigdy nie kochałem się z facetem. Nagle poczułem, jak wbija mi w plecy paznokcie i sunie nimi w górę, sprawiając mi niemały ból. Uniósł przy tym moją koszulkę, pomogłem mu się jej pozbyć. Górna część jego garderoby również odleciała gdzieś w ciemny kąt wynajętego pokoju. Położył mnie na łóżko, objąłem go nogami w pasie. On jednak miał inne plany. Chwycił mnie za kostki i podniósł je do góry zakładając na swoje ramiona. Rozpiął mój rozporek. Leniwie i powoli zaczął gładzic ręką po mojej erekcji. Ta pozycja była dla mnie jednak niezbyt wygodna, dlatego zacząłem się wiercić. Blondyn pociągnął mocno za nogawki moich legginsów chcąc je ze mnie zdjąć. Poskutkowało to tym, że poleciał do tyłu, lądując na podłodze i obijając głowę o ścianę. Ja natomiast zostałem w samej bieliźnie na łóżku.
- Ryoga, nic ci nie jest..?- spytałem zsuwając się z materaca i podchodząc do kochanka. Kucnąłem koło niego. Wyglądał na ledwo przytomnego. Momentalnie znalazłem się na zimnych panelach, a Ryoga zawisł nade mną. Ucałował moje czoło i przejechał językiem od skroni aż do szczęki. Usiadł na mnie i otarł się podniecając mnie jeszcze bardziej. Dało się zauważyć, że jego sztywny już członek nie mieścił się w obcisłych szortach. Z moją pomocą zdjęliśmy dolną część garderoby blondyna. Wtedy spostrzegłem, że ma na sobie stringi. Ręką chwyciłem za jego erekcję i zacząłem ugniatać ją przez materiał bielizny. Druga dłoń powędrowała ku jego pięknie wyeksponowanym, krągłym pośladkom. Przejechałem po wypukłościach i odsunąłem sznureczek stringów z jego wejścia. Włożyłem w niego dwa palce, bez żadnego nawilżenia zacząłem go rozciągać. Z jego ust rozległ się stłumiony krzyk. Ryoga odepchnął moją rękę i spoliczkował mnie.
- Nadal nie wiesz na co się zdecydowałeś..- wpił się brutalnie w moje usta i nie czekając na moją reakcję podniósł mnie lekko do góry i wszedł we mnie najmocniej jak potrafił. Po twarzy popłynęły mi łzy, a w głowie pojawił się zarys kolejnych zdarzeń, które mogłyby nie być dla mnie zbyt przyjemne. W tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że albo on nie jest człowiekiem, albo jest zboczonym sadystą, który chce mnie zgwałcić i porzucić... Wszystkie wydarzenia dzisiejszego wieczoru wyraźnie wskazywały jednak na to pierwsze. No bo jak inaczej wytłumaczyć tajemnicze zniknięcie w błyskawicznym tempie, brak odbicia w lustrze, ugryzienie... Chwila.. On był wampirem! O cholera.. no tak. Z zamyślenia wyrwały mnie kolejne pchnięcia , które rozrywały moje wejście. Nie byłem do tego przyzwyczajony. Szarpnąłem się, jednak Ryoga nie miał zamiaru przestać. Spojrzałem na niego. Miał zamknięte oczy, a jego twarz nadal nie wyrażała żadnych emocji. Płakałem.. Nie wiedziałem co chce ze mną zrobić. W tym momencie poczułem ciepły płyn rozlewający się w moim wnętrzu. Doszedł. Pchnięcia ustały, a blondyn wyszedł ze mnie i zaczął się pospiesznie ubierać.
- Uważaj na światło słoneczne.- skinął głową na okno. Zaczynało świtać.- Teraz będziesz na nie uczulony..- powiedział i zostawił mnie samego z mętlikiem w głowie...

piątek, 31 maja 2013

"Yes, my lord..."

Bardzo ładnie prosimy o komentarze. Zarówno te pozytywne jak i negatywne są dla nas ważne. Nie widząc jakiejkolwiek reakcji ze strony czytelników (jeśli w ogóle jakichś mamy) tracimy motywację do dalszej pracy.. Taki więc, liczymy na was i miłego czytania :)

Oneshot
Paring: Kai x Ruki (the GazettE)

Ruki.
- Nie ma to jak wieczorny jogging...- powiedziałem sam do siebie padając na skórzaną kanapę, mieszczącą się w moim salonie. Czułem jak moje serce powoli się uspokaja i wraca do normy. Za oknem było już zupełnie ciemno. Wróciłem późnym wieczorem. Byłem raczej stworzeniem, które pracowało w nocy. Wcześniejszy trening pomagał mi w dotlenieniu mózgu, co skutkowało lepszymi efektami mojej pracy.
Zwlokłem się z kanapy, po czym poszedłem do łazienki i wziąłem szybki, zimny prysznic. Wyszedłem nago i skierowałem się do sypialni, gdzie wygrzebałem z szafy czystą bieliznę i jakieś dresy. Ubrałem się i zająłem pracą.
Po przejrzeniu wszystkich maili i papierów zabrałem się za pisanie nowej piosenki, co nie za bardzo mi wychodziło. Dźwięki nie brzmiały dobrze, a słowa nie trzymały się kupy. Odpuściłem więc po kilku nieudanych próbach. Dochodziła druga w nocy. Postanowiłem, że jednak pójdę spać. Uznałem to za najlepsze wyjście. Ułożyłem głowę na poduszce i okryłem się szczelnie kołdrą. Zasnąłem od razu.
Rano obudził mnie telefon. Nie otwierając oczu sięgnąłem po wibrującą cegłę.
- Moshi moshi...- powiedziałem półprzytomny nie wiedząc nawet z kim rozmawiam.
- Ruki?! Wstawaj debilu, wszyscy na Ciebie czekamy.- odezwał się wściekły lider.
- Co? Gdzie? O co Ci chodzi?- nie ogarniałem zupełnie o co mu chodzi.
- Jak to co?! Próba!- zaczął się drzeć. Musiałem odsunąć telefon od ucha, żeby nie ogłuchnąć.
- Dobra, dobra.. Już się zbieram.
- Masz pół godziny i ani chwili dłużej.- rozłączył się.
Wstałem przecierając oczy. Zacząłem się pospiesznie ubierać. Nie zdążyłem nawet zjeść śniadania, trudno, kupię coś w automacie.
Szybko dojechałem do studia łamiąc przy tym chyba wszystkie zasady ruchu drogowego. Chłopaki przywitali mnie wściekłymi minami i kubkiem zimnej już kawy.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałem ze spuszczoną głową.
- Możemy zaczynać?- spytał wkurzonym głosem Kai. Kiwnąłem zawstydzony głową.
Nasze spotkanie przebiegło dość nerwowo. Ostatnio bardzo mocno uwypukliły się nasze wady. Wszyscy byliśmy poirytowani. Ja często się spóźniałem, Uruha wiecznie miał kaca, Aoi wyjadał reszcie jedzenie, Reita coraz częściej wpadał w złość, a Kai musiał nas wszystkich ogarniać. Był już na skraju wytrzymałości psychicznej. Widziałem to i chciałem mu pomóc. Wiedziałem, że długo tak nie pociągnie. Umówiłem się z nim, że po próbie wpadnie do mnie i poważnie pogadamy.

Kai.
Ostatnimi czasy byłem w okropnym humorze. Zespół był zmęczony, chłopaki prawie ciągle się ze sobą kłócili, a ja musiałem ich wszystkich ogarnąć. Propozycja Rukiego była kusząca. Może wreszcie, po paru miesiącach, spędzę normalny wieczór...?
- Rozgość się, ja skoczę na chwilę do kuchni.- rzekł spokojnym, ale radosnym tonem Takanori. Po chwili przyniósł wielkie pięciolitrowe włoskie wino. Przyniósł.. Ledwo je uniósł w małych niewypracowanych rączkach.
- Emm.. Skąd takie cacko wytrzasnąłeś?- spytałem zdziwiony i od razu podbiegłem mu pomóc.
- Leżało sobie w piwniczce trochę czasu i ostatnio je znalazłem...- padł zasapany na kanapę.
- Ruki, kurde, jutro...
- Jutro nie ma próby, jest niedziela stary! Masz wolne!
- Ale, ale...- starałem się jeszcze wywinąć, jednak nie miałem szans.
- Troszkę życia nie zaszkodzi!- krzyknął rozradowany.
- Umm.. No dobrze.- odparłem.
Potrzebowałem takiego odskoku. Byłem zmęczony i przyćmiony. Alkohol szybko zaczął działać. Piłem dużo i świetnie się bawiłem oglądając z Takanorim telewizję. W pewnym momencie poczułem jego dłoń na moim udzie.
- Hmmm? Ruks co Ty robisz?
- Cii... Nie opieraj się, proszę..
- Ale..um..-zjechał na moje krocze- Ruki, przestań, co Ty wyprawiasz? Jesteś pijany!
- Ja? Może troszkę.. Ale nie tak jak Ty.
- Co? Ach..!- Takanori zaczął się bawić moim przyrodzeniem- Ru.. prze.. przestań!- nie mogłem mówić, mój przyjaciel zaczął mnie całować- Chcesz się bawić?- zapytałem z uśmieszkiem.
- Pragnę tego! Pragnę.. Ciebie!- zaczął mnie mocniej całować, a jego małe dłonie coraz szybciej bawiły się moimi spodniami.
- Chodźmy do sypialni.- szepnąłem mu do ucha, zjeżdżając językiem niżej i tworząc mu soczystą malinkę na szyi.
- Zanieś mnie!- odrzekł i usiadł na mnie okrakiem.
Złapałem go za pośladki i z trudem podniosłem się z kanapy. Chwilę później leżałem na Rukim namiętnie bawiąc się jego podniebieniem. Złapałem go za spodnie i jednym szybkim ruchem pozbawiłem go ich przez co wyraźnie było widać jego podniecenie.
- No wiesz! Mnie rozbierasz, a sam siedzisz w ubraniu? Nie dam Ci się samemu bawic!- krzyknął i złapał za szklankę z winem. "Niechcący" wylał jej zawartość na moje spodnie przez co zamoczył mi całe krocze.
- Och, przepraszam kotku, zaraz to posprzątam...- zdziwiłem się. Nie zdążyłem się obejrzeć, jak ściągnął ze mnie spodnie i z ochotą zaczął zlizywać z mojej skóry alkohol.
- Ach!- jęknąłem kiedy Takanori ugryzł mojego członka.
- Kotku, daj mi chwilę, a sprawię, że twoje zmysły oszaleją!- oznajmił mi i rzeczywiście tak było.
Zaczął gryźć, lizać i ssać moje przyrodzenie. Pociłem się, a moje głośne jęki przepełnione były rozkoszą i przyjemnością. Doszedłem w jego ustach. Ruki doskonale widział moją reakcję, co nakręcało go jeszcze bardziej. Patrzył na mnie ponętnym wzrokiem. Podniecała mnie jego mina. Przewróciłem go na dół i zacząłem zdejmować zębami bokserki.

Ruki.
Kai zrzucił mnie na dół. Opadłem na bok i szybko przewróciłem się na plecy. Tanabe złapał swoimi ustami moje ubranie. Nie było już miejsca pod materiałem moich nowych bokserek. Kai wsunął swoje zgrabne dłonie pod moją mokrą koszulkę. Szybko zorientowałem się, że leżę nagi pod moim Yutaką.
- Och, rozgrzewasz mnie do czerwoności!- powiedziałem.
- Napaliłeś się? Może czas Cię ugasić.. od środka..
Kai łagodnie i powoli zbliżył się do mnie. Poczułem jak jego delikatny język czule masuje moją skórę na brzuchu. Bawił się moim pępkiem po czym zjechał niżej..Cicho zachichotałem kiedy ugryzł moją dupę. Tanabe otworzył szufladę i rzekł:
- Masz tutaj coś ciekawego?
- Na dole powinieneś znaleźć żel.
- Skąd Ty masz takie zabawki?
- Jestem zawsze przygotowany...

Kai.
Opakowanie było pełne i nieruszone. Ucieszyłem się? Chciałem, żeby był tylko mój. Absolutnie nikt poza mną nie ma prawa go dotykać! Ruki... On może krzyczeć tylko moje imię. Pragnę go na wyłączność.
Nałożyłem na palce sporo żelu i zacząłem go przygotowywać. Wbiłem mu na początek dwa palce. Usłyszałem krzyk Takanoriego. Widać było, że dawno tego nie robił. A może.. Może on jeszcze tego nie robił..? Co jeśli jestem tym pierwszym? Ruki uroczo jęczał i silnie się pocił. Nakręcał mnie tym. Chciałem więcej i więcej.. Dołożyłem kolejne dwa palce. Mój kochanek wydarł mi się do ucha i wygiął pode mną. Zmartwiłem się.
- Mam przestać?- spytałem.
- Nie, nie, jesteś świetny!

Ruki.
To był mój pierwszy facet, z którym poszedłem do łóżka, ale nie mogłem tylko przez ten fakt byc gorszy! Bolało mnie, ale byłem szczęśliwy z tego powodu.
- Kontynuuj, proszę.- jęknąłem mu do ucha.
- Ale.. to Cię bardzo boli.- odrzekł zmartwiony.
- Kotku, kocham Cię. Pragnę tego.
- Ruki, muszę spytać.. to Twój pierwszy raz?
- Tak, jesteś moim jedynym!
Po tych słowach Yutaka uśmiechnął się i bardzo rozentuzjazmował. Wyjął ze mnie rękę i rzekł:
-Takanori.. Kocham Cię.
Te słowa wprowadziły łzy do mych oczu. Chwilę później poczułem ból przyjemności.
- Ach!- krzyknąłem. Rozpoczął się koncert moich jęków i pisków.
Tanabe zasmucił się lekko. Chyba miał wyrzuty sumienia, że sprawia mi ból. Poruszałem się, aby go uspokoić. Potem natknął się na mój czuły punkt. Okrzyki głośnej rozkoszy rozległy się na całe mieszkanie.
- Och.. Mmm.. Mocniej!
- Ruki, proszę Cię.. Nakręcasz mnie!
- Dawaj! Szybciej! Ach!
Przyśpieszyliśmy tempo z dzikiego na ekstremalne. W tym momencie bardzo współczułem moim sąsiadom. Nasz wspólny orgazm był głośniejszy niż krzyki naszych fanek na koncertach. Doszliśmy obydwaj w tym samym momencie. Cała pościel była brudna, ale to nie miało znaczenia. Kai wyszedł ze mnie i zaczął mnie masować.
- Byłeś dzisiaj cudowny!- szepnąłem.
- Ruki... Naprawdę Cię kocham. Zostańmy razem...- zaproponował.
- Kotku, z Tobą mogę iść nawet na koniec świata!
Pocałowaliśmy się i wtuliliśmy w swoje ciała. Zasnąłem niczym zmęczone dziecko.

Kai.
Było już grubo po dziesiątej, kiedy się obudziłem. Leżałem w łóżku sam. Przeraziłem się, bo miałem strasznego kaca i dodatkowo leżałem w.. ekhm.. dość brudnym łóżku Rukiego. Znalazłem swoje dość nieświeże bokserki i powoli skierowałem się do kuchni. Przy blacie, w samej koszuli stał Ruki, bezowocnie starając się przygotować śniadanie.
- Mogę Ci pomóc?- spytałem nieśmiało.
- Och w końcu wstałeś! Cieszy mnie to!- jego entuzjazm się powiększał, a w międzyczasie na patelni spaliło się nasze śniadanie.
- Uważaj, zaraz podpali Ci się koszula!- krzyknąłem i rzuciłem się na Rukiego starając się go ochronić przed ogniem.
Upadliśmy obydwaj na podłogę. Rozległ się huk. Zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem leżałem na Rukim. Takanori się zarumienił i spokojnie rozwinął pogniecioną koszulę. Był.. piękny! Zacząłem sobie przypominać jego jęki ostatniej nocy. Nie potrafiłem się powstrzymać i moja dłoń powędrował po wewnętrznej stronie jego uda.
-Ach!- uśmiechnął się i przykrył wargę.
Zaraz... Co ja robię? Zarumieniłem się i chciałem wstać, ale Ruki mnie przyciągnął do siebie i zaczął całować. Nie potrafiłem uciec.. Takanori złapał mnie za krocze. Podnieciłem się. Chciałem go wziąć tu i teraz. Jednak wpadłem na lepszy pomysł..

Ruki.
Kai mocno się rozgrzał. Chciał uleczyć kaca? Nie wiem, nie interesowało mnie to. Chętnie wystawiałem mu swoje biodra, choć po poprzedniej nocy nie potrafiłem chodzić. To nic! To nieistotne! Byłem gotów oddać mu się na podłodze w kuchnia. Nagle jednak Kai spojrzał na mnie nakręconym wzrokiem cwaniaka. Zdziwiłem się, Tanabe nagle podniósł mnie i wziął na ręce.
- Ka... Kai...
Po co? Przecież jestem gotowy! Niech mnie rżnie do cholery, a nie się bawi. Yutaka wciąż nic nie mówił, tylko się uśmiechał. Jego zamiary były dla mnie niejasne. W końcu mnie pocałował namiętnie i położył w wannie. Zdarł moja koszule, co jeszcze bardziej poprawiło mu humor. Odkręcił wodę..i zaczął delikatnie i stanowczo masować moje ciało. Jego wypracowane palce zjechały na moje pośladki. Spojrzałem mu w oczy. Jego twarz była tak szczęśliwa, że nie potrafiłbym tego opisać słowami. Lekko objąłem jego kark. Zauważyłem niewielką łzę na policzku mojego ukochanego.
- Kai, kotku czemu płaczesz?- spojrzałem na niego zmartwionym wzrokiem.
- Nie smuć się, płaczę ze szczęścia.- uśmiechnął się.
- Tanabe?
- Kocham Cię!- zbliżył się do mnie i powoli masował sygnalizując abym zmienił pozycję.
- Nie, proszę. Tak jest dobrze.
- Słoneczko moje- powiedział rozczulającym tonem- I tak już masz problemy z chodzeniem przeze mnie..
- To nieważne! Tak bardzo nieistotne! Chcę Cię widzieć! Chcę Cię czuć! Błagam, nie odmawiaj mi tego!- spojrzałem na niego, a on zszokowany uśmiechnął się po chwili.
- Będzie więc tak jak mi karzesz...- ukłonił się. Na moją twarz wlazł rumieniec, a w głowie objawił się cwany plan.
- Tak więc, mój sługo, pocałuj mnie!
- Jak sobie życzysz... Panie...- Kai delikatnie pocałował moje usta.
- Mocniej!- nalegałem, a jak widać Yutace spodobał się ten pomysł. Silnie przyciągnął mnie do siebie tak, że woda z wanny poruszyła się i wylała na podłogę. Pocałował mnie namiętnie i krótko, zaraz potem zjechał szybko po szyi pozostawiając pokaźną malinkę- Ach!- jęknąłem. Kai nie przestawał, zjechał niżej i bawił się moimi sutkami.- Aww...- mruknąłem i zaraz potem dodałem- Niżej!
- Tak, mój lordzie.
Tanabe zjechał pocałunkami na mój brzuch, zatrzymał się chwilkę przy pępku i zaraz potem liznął moją erekcję.
-Och... Nie przestawaj!
Yutaka wziął mnie od razu do ust. Odchyliłem głowę do tyłu i próbując złapać się krawędzi wanny przez co wywaliłem kilka kosmetyków.
- Ach! Tak!- krzyknąłem kiedy Kai zaczął go gryźć. Szybko rozlałem się w nim, co go bardzo usatysfakcjonowało.

Kai.
Miał tak rozanieloną i szczęśliwą twarz, że mógłbym na niego patrzeć godzinami. Chwilę później jednak, mój kochanek złapał mnie za krocze i pozbawił, mokrej już, dolnej części garderoby.
- Tanabe- zaczął mnie silnie onanizować- rozkazuje Ci jak najszybciej wejść we mnie!
- Jak sobie życzysz.- pocałowałem go w rękę i od razu zacząłem napierać na jego wejście. Chłopak złapał mnie za plecy i jęknął prosto do mojego ucha. Wszedłem w niego jednym, szybkim ruchem.
- Mocniej!- krzyknął ku mojemu zdziwieniu.
- Ale... kochanie.- starałem się go uspokoić, na co on pociągnął mnie paznokciami po barkach- Zrozumiałem. - odpowiedziałem mu do ust i podgryzłem jego dolną wargę.
Brutalnie zacząłem się w nim poruszać co najwidoczniej bardzo mu się podobało. Krzyknął mi do ucha kiedy trafiłem w jego czuły punkt. Rozlałem się w nim, a on wygiął wylewając chyba z litr wody z wanny. Wyszedłem z niego i spojrzałem na spoconą, uradowaną twarz mojego wybranka.
- Czy tak było dobrze, mój Panie?
- Idealnie!- powiedział słodkim, zmęczonym głosikiem.
Siedzieliśmy jeszcze przez długi czas w wodzie masując się i pieszczotliwie całując w różnych miejscach.
Nie wiem co się stało. Może umarłem? Jeśli tak, to trafiłem do najpiękniejszego nieba.


sobota, 4 maja 2013

"Pokój 69..."

One shot.
Paring: Zero x Tatsurou / Tsukasa x Karyu / Hizumi x Mei (hentai)
Beta: brak

Zero.
Chłopaki z D'espairsRay nalegali aby się spotkać. Umówiliśmy się w naszym ulubionym barze. Zawsze, gdy jeszcze graliśmy razem, oblewaliśmy tutaj nasze sukcesy i topiliśmy smutki. Umalowany i wystrojony stanąłem pod drzwiami pubu. Były wykonane z dębowego drewna, żłobione w cudowne wzory, które nie raz odbiły się na moim pijanym czole. Uwielbiałem to miejsce, przychodziłem tu czasem sam już po rozpadzie grupy. Panował tu specyficzny nastrój. Wszedłem do środka. Reszta siedziała już przy naszym stałym stoliku. Zauważyłem cztery postaci... Zespół nam się rozmnożył po rozwiązaniu czy co? Podszedłem do nich. Dodatkową osobą była dziewczyna..
- Cześć!- Hizumi wstał i przywitał się ze mną.
- Przedstawisz mi waszą towarzyszkę?- spytałem z lekką irytacją.
- A właśnie to jest Mei.- dziewczyna wstała, Hizumi objął ją w pasie. Skrzywiłem się na ten widok. Jeszcze jakiś czas temu wokalista robił tak ze mną...
- Cześć! Ty na pewno jesteś Zero.- uścisnęła mi dłoń.
Wybranka Hizu miała długie, natapirowane, rude włosy i brązowe głębokie oczy. Jej makijaż nie był zbyt ostry. Miała tylko czarną kreskę podkreślającą kontur. Ubrana była w czarny gotycki płaszcz sięgający do połowy uda i tego samego koloru opięte rurki. Do tego glany i ciężki srebrny wisior w kształcie słońca.
Przysiadłem się do nich. Długo rozmawialiśmy. Dowiedziałem się, że Tsukasa i Karyu są razem, co w sumie mnie nie zdziwiło, bo bardzo do siebie pasowali.
Parę drinków później byłem już nieźle wstawiony. Hizumi i Mei tańczyli gdzieś w tłumie, Karyu obmacywał Tsukasę, a ja siedziałem sam jak palec sącząc alkohol. W tym momencie spostrzegłem, że jakiś brunet przy barze mi się przygląda. Zmrużyłem oczy wytężając wzrok. Rozpoznałem, że to Tatsrou z MUCC. No tak, przyjaźniłem się kiedyś z tym chłopakiem. Postanowiłem, że do niego podejdę. Wstałem i chwiejnym krokiem zacząłem podąrzac do mojego celu.
- Witaj Tatsu.- powiedziałem, kusząco wypychając w jego stronę biodro.
- No cześć. Piękny Zero zaszczycił mnie rozmową?- spytał ironicznym tonem. Usiadłem na stołku obok ledwo się na niego wdrapując. Założyłem nogę na nogę i oparłem się o bar dla utrzymania równowagi. Wokalista zawsze mnie pociągał, choc może tego nie okazywałem. Był wysoki i szczupły, bardzo w moim typie.
- Czego się napijesz?- spytał po przyjacielsku łapiąc mnie za ramię. Odwdzięczyłem mu się kładąc dłoń na jego kolanie i sunąc po wewnętrznej stronie jego uda. Spojrzał na mnie z niezrozumieniem w oczach.
- Może pójdziemy w jakieś ustronne miejsce..?- spytałem uwodzicielsko. Najwidoczniej dopiero teraz zrozumiał moją aluzję. Kiwnął głową i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę wyjścia.

Hizumi.
Tańczyliśmy wśród rozgrzanego tłumu. Mei wiła się oplatając mnie rękami. W pewnym momencie spostrzegłem, że Zero gdzieś zniknął. Nie przejąłem się tym zbytnio, gdyż moja wybranka przylgnęła do mnie całym ciałem i pocałowała namiętnie w usta. Oddałem pieszczotę i chwyciłem ją za pośladki przyciągając jeszcze mocniej. Oplotła mnie rękami za kark. Świat dookoła przestał istnieć. Muzyka ucichła, a tłum jakby się rozstąpił. Staliśmy na środku klubu złączeni w namiętnym pocałunku. W tym momencie Mei odepchnęła mnie delikatnie, a w moje uszy uderzyła kakafonia dźwięków. Złapała mnie za rękę i wyciągnęła na zewnątrz. Poszliśmy bez słowa w stronę parkingu. Dziewczyna oparła się o maskę mojego samochodu. Było już późno, plac był zupełnie pusty. Poza nami nie było tutaj żywej duszy. Przywołała mnie palcem. Podszedłem nieśpiesznie. Gdy byłem już blisko wstała i zaczęła tańczyc. Przez cały czas nie odezwała się ani słowem. Bujała biodrami, a dookoła niej wirowały płatki śniegu. Doprawdy cudny widok. Jej rude włosy powiewały na wietrze tworząc zasłonę na jej twarzy. Przez kosmyki było widać, że ma zamknięte oczy. Była taka piękna... Podszedłem do niej i przytuliłem. Wtuliła głowę w zagłębienie mojej szyi.
- Kocham Cie- wyszeptałem głaszcząc ukochaną po głowie. Powiedziałem jej to po raz pierwszy. Była moim małym skarbem.
- Ja Ciebie też..- wyswobodziła się z mojego uścisku i musnęła moje usta.
Staliśmy tak w bezruchu wtuleni w siebie. Śnieg padał dalej. Zapewne wyglądaliśmy jak para bałwanków, ale kto by się tym przejmował. To był najpiękniejszy wieczór  moim dotychczasowym życiu..

Zero.
Wyszliśmy z klubu . Moją twarz popieścił zimny grudniowy wiatr. Tatsurou chwycił mnie w pasie i zaczął prowadzić w stronę nieznanej mi dzielnicy. Nie przejmując się tym zbytnio zdałem się na niego. Zatrzymaliśmy się przed hotelem, który mieścił się dwie ulice od baru. Tatsurou odebrał klucz. Zacząłem się do niego dobierać już w windzie. Nie stawiał oporu. Założyłem jedną nogę na jego biodro przyciągając go do siebie w ten sposób. Pocałował mnie namiętnie. Obaj byliśmy nieźle podpici. Szczerze mówiąc ledwo trzymałem się na nogach, dlatego poleciałem na drzwi, które z impetem się otworzyły. Upadliśmy na podłogę, wylądowałem na Tatsu. Nad naszymi głowami stał ubrany w garnitur facet, który najwidoczniej ledwo zdążył się odsunąc. Pokręcił głową i wszedł do windy. Gdy metalowe wrota ponownie się zamknęły zacząłem się śmiać. Nie mogłem się opanować. Mój kochanek patrzył na mnie jak na idiotę. W pewnym momencie zrzucił mnie ze swojego brzucha i siadł na mnie okrakiem. Momentalnie spoważniałem. Zawisł nade mną i znów wpił się w moje usta. Wypchnąłem biodra do góry chcąc się o niego otrzec.
- Spokojnie... Jeszcze nie teraz..- odkleił się ode mnie.
Zszedł ze mnie i pociągnął za rękę abym wstał. Poszliśmy długim korytarzem do pokoju 69. Tatsurou otworzył drzwi gdyż ja lekko mówiąc nie byłem w stanie. Wszedłem za nim i od razu przyszpiliłem go do ściany. Wtuliłem głowę w jego szyję i zacząłem drażnic skórę moim nosem. On natychmiast zajął się masowaniem moich pleców. Podwinął moją koszulkę i delikatnie, samymi opuszkami palców jeździł po rozgrzanej skórze. Ustami błądziłem po jego karku. Całowałem go i gryzłem. Obaj mruczeliśmy z narastającego podniecenia. Nagle odepchnął mnie delikatnie. Zachwiałem się ale nie upadłem, gdyż już po chwili mój kochanek znalazł się obok i czule mnie objął, broniąc przed zderzeniem z twardą podłogą. Nadal przytulając położył mnie na łóżku i natychmiast do mnie przylgnął. Zaczęliśmy się namiętnie całować.

Tsukasa.
Siedziałem tuż przy Karyu na kanapie, tak blisko, że czułem jego oddech na rozgrzanej skórze. Dotknął mojego uda swoimi zgrabnymi palcami, przesuwając je w stronę krocza. Spojrzał na mnie rozmarzonym wzrokiem. Poczułem jak jego ręka ugniata moją męskośc przez materiał spodni. Usiadłem mu na kolanach.  Zaczął mnie całowac po szyi, a ja otarłem się o niego znacząco.
- Nie tutaj.. Kochanie, chodźmy stąd...- musnął moje usta.
W międzyczasie Zero i Hizumi gdzieś się zmyli. Zostaliśmy we dwóch. Wstałem z jego kolan i łapiąc go za rękę skierowałem się w stronę łazienki. Zamknął za nami drzwi i przyszpilił mnie do umywalki. Wdrapałem sie na nią i objąłem go nogami w pasie. W tym momencie zawisłem na nim całym moim ciężarem, a za sobą usłyszałem huk... Spojrzeliśmy na siebie wielkimi ze zdziwienia oczyma. Jego wzrok zszedł trochę niżej za moje plecy. Wybuchł śmiechem. Nie wiedziałem co go tak rozbawiło. Obejrzałem się przez ramię. Zlew leżał na podłodze.. Naprawdę byłem aż tak ciężki? Karyu poleciał na ścianę która znajdowała się za nim. Sam zacząłem się śmiac. Postawił mnie na podłodze i potargał moje włosy.
- Kocham Cię mój ty wariacie!- pocałował mnie namiętnie z uśmiechem na ustach.

Zero.
Tatsurou znów wsunął swoje zimne dłonie pod moją koszulkę zdejmując ją ze mnie. Przeszedł mnie dreszcz podniecenia. Zacząłem dobierac sie do jego rozporka. On jednak zamiast mi pomóc zdjął z siebie górną częśc garderoby, a mnie pozbawił jeansów wraz z bokserkami. Zrobił dośc zdziwioną minę. Czyżby się nie spodziewał tego co tam zastanie... a może był niezadowolony z rozmiaru..? W końcu sam uporał się ze swoimi spodniami. W tym momencie na mojej twarzy wykwitł rumieniec. Satysfakcjonował ale też peszył mnie stan do jakiego go doprowadziłem.
Podstawił mi pod usta trzy palce. No tak... nie mieliśmy niczego do nawilżenia. Tatsrou bez zbędnych ceregieli wbił we mnie pierwszy palec. Syknąłem z bólu i zacisnąłem na nim mięśnie. Uspokajająco pogładził mnie po głowie dokładając kolejny. Cierpienie zaczęło przeradzac się w cień przyjemności. Trzeci palec. Teraz już sam nabijałem się na jego rękę. Widząc moją reakcję wokalista wyjął palce i zastąpił je swoim członkiem. W odpowiedzi od razu uzyskał jęk przyjemności. Lubiłem to uczucie wypełnienia. Nie był to mój pierwszy raz z facetem, ale dawno już tego nie robiłam. Wiedziałem, że jutro będę miał problemy z siadaniem. Od razu zaczął się we mnie poruszac a ja wychodziłem mu na spotkanie. Brał mnie pod różnymi kątami. W końcu trafił w mój czuły punkt. Krzyknąłem z rozkoszy. Jeszcze kilka dobitnych pchnięc i obaj doszliśmy... Bez słowa opadłem na poduszki a Tatsurou wyszedł ze mnie i położył się obok. Regulowaliśmy oddechy. Chwilę potem postanowiłem, że zrobię mojemu kochankowi masaż. gdy leżał zmęczony na brzuchu ja delikatnie wdrapałem się na jego plecy i usiadłem na nim okrakiem. Zacząłem gładzic rozgrzaną skórę.
- Jeszcze nie masz dośc?- spytał.
- Jestem niewyżyty.. co Ci poradzę..?
Błądziłem dłońmi po jego zebrach. W końcu do zabawy dołączyły akże moje usta. Przejechałem językiem po całej długości kręgosłupa Tatsu. Wygiął się pode mną z przyjemności. Otarłem się o niego, mój członek powędrował pomiędzy jego pośladkami. Zadrżał. Zacząłem całowac mojego kochanka po szyi i plecach. Podniecałem się na nowo, chociaż właściwe chyba jeszcze nie wyszedłem z tego stanu, który teraz znów się pogłębiał. Teraz ja chciałem byc seme, czy mu się to podoba czy nie. Tym razem on ma mnie czuc w sobie. Pociągnąłem za jego długie, czarne włosy przez co wygiął się w łuk. Jego kręgosłup był niczym z gumy. Dobrze wiedziałem, że jest wygimnastykowany i jak wiele potrafi zrobic ze swoim ciałem. Nachyliłem się do jego ucha.
- Pozwolisz?- mruknąłem uwodzicielsko, ocierając się o niego po raz kolejny.
- Mhmm..- kiwnął głową. Puściłem jego włosy i przeszedłem do działania. Wszedłem w niego jednym płynnym ruchem. Jęknął z bólu. Nie czekając na to aż przyzwyczai się do mojej obecności zacząłem się w nim poruszac. Od razu nadałem szybkie tempo. Tatsu wychodził na przeciw moim ruchom wypychając biodra. Ukląkł na kolanach i oparł się na dłoniach zmieniając w ten sposób pozycję na nieco wygodniejszą. Chwyciłem o w pasie i zacząłem pogłebiac pchnięcia. Do tej pory wydawał z siebie ciche pomruki zadowolenia, jednak w tym momencie krzyknął. Trafiłem! Kilka ostatnich ruchów i obaj opadliśmy na pościel.
- Teraz już Ci wystarczy?- spytał zdyszany.
- Tak!- krzyknąłem rozradowany. Po raz pierwszy byłem seme...Wtuliłem się w rozgrzany tors Tatsurou- Kocham Cię wiesz...?- spojrzałem na niego słodkim wzorkiem, a on pocałował mnie w czoło.
- Wiem, wiem... Ja Ciebie też mój semesiu..

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Sex Blood Rock'n'Roll cz. 3 (ostatnia)

Z okazji powrotu ShuU do domu postanowiliśmy urządzic mu małe przyjęcie niespodziankę. Po tym, jak poznałem jego przyjaciela, lista gości nie była problemem. Nii zaprosił ludzi, natomiast ja zająłem się kateringiem i oczywiście alkoholem. podzwoniłem po kilku znajomych, którzy mieli wtyki tu i ówdzie. Załatwiłem w ten sposób kilka krat piwa i butelek szampana. Jedzenie zamówiłem w ulubionej, według Nii, restauracji ShuU.
O piętnastej wszystko było już gotowe. Powoli zaczęli schodzic się ludzie. Przyjaciel ShuU zapoznawał mnie ze wszystkimi po kolei. Gdy większośc gości już była postanowiłem pojechac po naszego solenizanta. Wyszedłem z mieszkania kierując się na parking. Wsiadłem do auta i szybko odjechałem, bałem się , że mój chłopak wyjdzie wcześniej i wróci do domu sam. Na moje szczęście, gdy podjechałem pod szpital ShuU jeszcze tam stał.
- No ile można czekac?!- krzyknął lekko podenerwowany, gdy wysiadłem, aby otworzyc mu drzwi.
- Widzę, że wróciłeś do formy..- uścisnąłem go mocno, nie mogąc się nim nacieszyc.
- Tak, czuję się o wiele lepiej. Dziękuję, że namówiliście mnie na zostanie tutaj dłużej- powiedział po czym namietnie mnie pocałował.
Jakaś babcia, która właśnie przechodziła, spojrzała na nas z obrzydzeniem i zaczęła kręcic głową.
- Chodźmy stąd odkleiłem się od niego i otworzyłem drzwi. Jego torbę wrzuciłem na tylne siedzenie. Odjechaliśmy z piskiem opon.- W domu czeka na Ciebie niespodzianka- uśmiechnąłem się i położyłem dłoń na jego kolanie.
Weszliśmy do mieszkania, ludzie rzucili się na ShuU, zaczęli go ściskac i całowac.
Impreza zaczęła się na dobre. Wszyscy byli już nieźle wstawieni. Jakiś chłopak usilnie mi się przyglądał. Postanowiłem podejśc do niego i zagadac.
- Coś ze mnie nie tak, że tak na mnie patrzysz?- spytałem.
- Oh, nie.. wszystko jak najbardziej w porządku- uśmiechnął się cwaniacko- Jestem Satoshi.- podał mi rękę.
- Jesteś przyjacielem ShuU jak mniemam?
- Tak. A ty? Jakiś nowy eksperyment naszego artysty?
- Słucham..?- zabolały mnie jego słowa- Nic podobnego. Też jestem jego przyjacielem...-powiedziałem po częsci go okłamując. Owszem bez przyjaźni nie ma związku, ale jednak w tym momencie to już był mój chłopak. Tak przynajmniej mówiłem o nim w rozmowach ze znajomymi. Przypomniałem sobie, jak wtedy w parku uznałem, że chcę go posiąśc, jego ciało konkretnie. Teraz spokojnie mogłem dodac do tego także umysł i duszę ShuU. Miałem go całego. Nie traktowałem go jak własnośc, jednak przez te dwa tygodnie naszej znajomości zdążył oddac mi się w całości. Ta myśl wywołała uśmiech na mojej twarzy.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie krzyk pijanego Nii. Chłopak próbował śpiewac, lecz w rzeczywistości darł się na całe gardło stojąc na stole.
- Złaź stamtąd deklu! Połamiesz mi stół!- ShuU się zbulwersował.
Podszedłem do nich i bez chwili zastanowienia przełożyłem sobie śpiewającego buntownika przez ramię. zaczął wierzgac i próbował się uwolnic. Był jednak tak pijany, że po kilku sekundach się zmeczył. Zaniosłem go do sypialni, położyłem na łóżku i wyszedłem zamykając drzwi na klucz.
- Dzięki.. Mam nadzieję, że tym razem niczego nie rozwali- powiedział mój ukochany i wtulił się we mnie. Objąłem go mocno. Staliśmy tak dłuższą chwilę w korytarzu i gdyby nie to, że goście zaczęli się rozchodzic, na pewno trwalibyśmy tak w nieskończonośc.
Kilka miesięcy później nasze relacje coraz bardziej się psuły. ShuU wpadł w nieciekawe towarzystwo. Zaczął brac narkotyki. Było tylko gorzej i gorzej. Sam nie wiedziałem jak mu pomóc. Nie działały ani prośby ani groźby. Miałem nadzieję, że skoro mnie kocha to zgodzi się na odwyk, zerwie kontakty z tym środowiskiem, jednak myliłem się.
Tego dnia postanowiłem wykorzystac inna taktykę... Od jakiegoś czasu codziennie wychodził rano a wracał w nocy lub wcale. Zatrzymałem go więc w domu, był na głodzie. Nie byłem pewien jak to się skończy.
- Musisz przestac... rozumiesz?- nie reagował na żadne z moich słów. Siedział na podłodze pod ścianą z nogami podkulonymi pod brodę i patrzył nieprzytomnie w jakiś bliżej niekreślony punkt. Podszedłem do niego i chwyciłem za barki.- ShuU! Słyszysz mnie w ogóle?- bałem się o niego, cholernie się bałem.
Nagle odepchnął mnie, zerwał się na równe nogi i wybiegł z mieszkania. Chciałem go dogonic, ale z moją kondycją nawet nie było co próbowac. Spojrzałem więc przez okno. Biegł w stronę bardzo ruchliwej ulicy. Nawet gdybym pobiegł za nim nie zdążyłbym go zatrzymac. Stałem w osłupieniu śledząc dalszy bieg wydarzeń. W tym momencie mój świat stanął w miejscu. Dookoła mnie zapanowała cisza. Zupełnie jak w dzień gdy zobaczyłem go po raz pierwszy. Jednak dzisiaj towarzyszyły mi zupełnie inne uczucia.. Bez namysłu wybiegłem na dwór w samych dresach. ShuU leżał nieprzytomny na samym środku jezdni. Kierowca, który go potrącił, odjechał nawet nie próbując mu pomóc. Chłopak nie dawał żadnego znaku życia. Próbowałem go obudzic... Bezskutecznie.
Resztę pamiętam jak przez mgłę... Jakaś kobieta zadzwoniła po policje i karetkę. Ktoś usiłował mnie uspokoic...
Już sam nie wiem ile czasu minęło od tamtego wydarzenia. Przestałem liczyc dni. Z krainy myśli wypędził mnie dzwonek i głośne pukanie. Wstałem i podszedłem do drzwi, aby sprawdzic kto to. Uchyliłem je lekko. Przed domem stał biały jak bałwan Nii, gdyby nie jego czarne włosy nie zauważyłbym go.
- Mogę wejśc?- spytał zachrypniętym głosem. Bez słowa przepuściłem go przez próg. Zdjął kurtkę, wziąłem ją i powiesiłem na wieszaku obok drzwi. Spojrzałem na niego wyczekująco.- Chciałem sprawdzic jak się czujesz..- zapomniałem wspomniec, że po śmierci ShuU, Nii przyjął obowiązki kogoś w rodzaju mojej niani. Przychodził, rozmawiał, czasami robił zakupy itp. Stał się moim przyjacielem. Nie wiem czy to dlatego, że chciał zapełnic pustkę po moim ukochanym, zarówno w jego sercu jak i w moim, czy może po prostu męczyły go wyrzuty sumienia... Nie mam pojęcia. W każdym razie jego obecnośc nie przeszkadzała mi, czasem nawet była pomocna. Lubiłem go i pewnie gdyby nie on zostałbym sam. Nie miałem zbyt wielu przyjaciół, wszyscy odwrócili się ode mnie po tym fatalnym wydarzeniu. Tak więc miałem tylko Nii.
- Czuję się dobrze. Ale jeszcze kilka dni popada i stąd nie wyjdę.- uśmiechnąłem się.
- Nie chcę się narzucac, ale mam dla ciebie propozycję...- spojrzałem na niego z niezrozumieniem- siedzisz tu sam.. już od paru miesięcy.. a ja codziennie tutaj przyjeżdżam..- ciągnął niesmiało- wiec..może zamieszkam z tobą? Oszczędził bym na paliwie- zaśmiał się niepewnie. Byłem lekko zszokowany. W sumie może to i dobry pomysł.
- Czemu nie.- wzruszyłem ramionami- Miejsca wystarczy dla nas dwóch. Przywieź swoje rzeczy.
Ucieszył się.
Zamieszkaliśmy razem jako przyjaciele. Nie chciałem kolejnego związku, chociaż Nii sugerował mi, że się mną interesuje. Dobrze wiem, że nie jest mi on w stanie zastąpic ShuU, który zawsze pozostanie w moim sercu jako najważniejsza osoba. Znaliśmy się tak krótko, jednak zdążył zostawic ogromny ślad w mojej psychice.
Nigdy o Tobie nie zapomnę mój piękny artysto...


KONIEC

sobota, 13 kwietnia 2013

Sex Blood Rock'n'Roll cz. 2

Brak komentarzy...No wiecie co.. Naprawdę nikt nie czyta moich wypocin..? Trudno. Pisać i tak nie przestane. :p

Ocknął się wieczorem, było już po dwudziestej.
- Dzień doby śpiąca królewno- pocałowałem go w czoło. Nadal leżeliśmy w tej samej pozycji, wtuleni w siebie.
- Mój książę...-uśmiechnął się lekko. Widać było, że nadal jest zmęczony i obolały po naszej popołudniowej zabawie- Zostaniesz na noc?- spytał. W jego oczach mieszała się Radość i strach, który zapewne był spowodowany tym, że właśnie zaprosił na noc zupełnie obcego geja, z którym zresztą wcześniej się przespał.
- Jeśli chcesz.- uśmiechnąłem się promieniście, na co ShuU odpowiedział tym samym- Ale najpierw muszę Ci zadac jedno pytanie...- powiedziałem tajemniczo.
- Jakie?- podniósł się na łokciach i usiadł z niemałym trudem. Strach w jego spojrzeniu wygrał z radością przez co mój kochanek wyglądał teraz jak małe zwierzątko, które przez jeden gwałtowny ruch spłoszy się i ucieknie.
- Spokojnie- położyłem rękę na jego ramieniu i sam wstałem- Chciałem spytać... tak odnośnie tego, co się stało wcześniej...- nie chciałem go zawstydzić, ale musiałem poznac prawdę- Czy to był twój pierwszy raz z facetem?- spytałem wprost, nie spuszczając z niego wzroku.
On również cały czas patrzył mi głęboko w oczy. Wyczytałem z nich, tym razem nie strach, czy niepokój, ale jakąś dziwną pewność siebie. Miałem wrażenie, że mi ufa i czuje się przy mnie bezpiecznie.
- Tak, byłeś moim pierwszym...- przysunął się bliżej i chwycił ręką mój kark przyciągając mnie w ten sposób do pocałunku.
Poczułem w ustach metaliczny smak krwi. Co do cholery..? Przecież ten pocałunek, w porównaniu do poprzednich, był delikatny, wręcz motyli. Nie było szans, żeby któryś z nas się pokaleczył. Oderwałem się od niego zdezorientowany. Spojrzałem na jego usta, po brodzie spływała mu stróżka krwi.
- Boże... Ty krwawisz!- dotknął opuszkami palców swojej twarzy. Gdy natrafił na ciepłą mazistą ciecz pobladł momentalnie- Tylko mi tu nie mdlej!- krzyknąłem.
Chwyciłem go w pasie i pomogłem wstać. Poszliśmy do łazienki, która mieściła się w pomieszczeniu obok. Odkręciłem zimną wodę i zacząłem obmywać jego twarz z krwi. Gdy już skończyłem posadziłem go na podłodze i oparłem plecami o wannę. Był nagi i trząsł się z zimna. Po chwili spostrzegłem, że po jego udzie również spływa strumyczek czerwonej cieczy. Nie wiedziałem co się dzieje. Strasznie się bałem, a ShuU odpłynął. Nie miałem z nim żadnego kontaktu. Zemdlał po raz drugi tego dnia. Wybiegłem na korytarz w poszukiwaniu telefonu. Spodziewałem się, że zostawiłem go w spodniach. Dopadłem dolnej części garderoby, którą znalazłem w kuchni i wygrzebałem z kieszeni komórkę. Wybrałem numer alarmowy i zadzwoniłem na pogotowie.
Karetka przyjechała po kilku minutach, które były dla mnie jak wieczność. Niestety nie mogłem pojechać z nim do szpitala, ponieważ nie byłem nikim z rodziny. Sanitariusz powiedział, że dopiero gdy ShuU odzyska przytomność i wyrazi na o zgodę, będę mógł go odwiedzić.
Siedziałem jak na szpilkach przez następnych parę godzin. Nawet ie zauważyłem, kiedy zrobiło się widno i przywitał mnie nowy dzień. W końcu zadzwonił telefon. Zerwałem się z miejsca.
- ShuU odzyskał przytomność i już czuje się lepiej. Może pan przyjechać się z nim zobaczyć.- powiedziała pielęgniarka.
- Dziękuję bardzo!- krzyknąłem rozradowany i odłożyłem telefon na łóżko.
Od wczoraj siedziałem w mieszkaniu ShuU. Trochę posprzątałem. Jednak nie chciałem grzebać w jego prywatnych rzeczach, więc były to bardzo powierzchowne porządki. Bez chwili namysłu ubrałem się i wyszedłem. Nie miałem tutaj swojego samochodu, bo przecież wczoraj z parku przyszliśmy na piechotę. Mieszkałem jak się okazało dość blisko, więc postanowiłem przejść się do mojego domu na piechotę i wziąć auto oraz kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Minąłem po drodze  park i przypomniał mi się wczorajszy dzień...
Szybko trafiłem do mojego mieszkania. Zgarnąłem portfel i kluczyki z szafki na buty, która stała w korytarzu i wyszedłem zasuwając za sobą drzwi. Wsiadłem do samochodu i skierowałem się w stronę szpitala.
Na miejscu okazało się, że ShuU miał krwotok, który był spowodowany osłabieniem organizmu i niedożywieniem oraz ingerencją, jak to określił lekarz, ciała obcego w jego odbyt. Zrobiło mi się trochę głupio. Odstawiałem, że lekarz wiedział co tak naprawdę się stało, że to nie żadne „ciało obce“ tylko mój penis spenetrował jego tyłek. Jednak pomimo moich domyśleń wysłuchałem tylko w ciszy wywodu, przytakując gdy uznałem to za stosowne. W końcu pielęgniarka zaprowadziła mnie do niego. Leżał blady zupełnie jak wczoraj i nie kontaktował. Dopiero, gdy kobieta powiedziała, że ktoś do niego przyszedł, lekko się ożywił.
- Witaj śliczny- przywitałem się gdy tylko pielęgniarka wyszła. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się niewyraźnie. Podszedłem do niego i przytuliłem mocno po czym pocałowałem w policzek. Wywindował do siadu. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu- Przepraszam.. to przeze mnie tu trafiłeś..
- Nie wygłupiaj się. Trafiłem tu bo o siebie nie dbałem i miałem gdzieś własne zdrowie...
- Ale gdyby nie ten nasz „wysiłek“ nic by ci nie było.
- Przestań się obwiniać, zrobiłem to bo tego chciałem. I wiesz co...- zciszył głos- nie żałuję...- przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze twarze się stykały. Spojrzał mi prosto w oczy- ...bo Cię kocham.- wyszeptał.
- Ja ciebie też. Tylko już nie mdlej inie krwaw.. dobrze?- pokiwał głową. Musnąłem jego wargi.
W tym momencie do pokoju wszedł jakiś chłopak . Na szczęście zdążyłem się w porę odsunąć od mojego ukochanego tak że przybysz nie zobaczył nas w tej dwuznacznej sytuacji. Gośc był mojego wzrostu, może trochę wyższy, miał długie czarne włosy, pociągłą twarz i spore ładnie wykrojone usta.
- ShuU, coś ty znowu nabroił?- powiedział to w taki sposób, jakby mówił do niegrzecznego dziecka.
- Cześć Nii. Poznajcie się to jest Miya- wskazał na mnie.
- Miło mi jestem Nii.- ukłonił się i podał mi rękę którą ja uścisnąłem.
- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi...-  ShuU zaczął objaśniac genezę ich znajomości.
- Wytłumacz mi co się stało. Dlaczego znowu się tutaj znalazłeś?- jego kumpel był zaniepokojony. Mój ukochany zaczął się tłumaczyć.
- Mhmm.. w takim razie poleżysz tu jeszcze.- skwitował go Nii.
ShuU spędził w szpitalu jeszcze dwa tygodnie. Przez ten cały czas odwiedzaliśmy go codziennie, dzięki czemu wszyscy lepiej się poznaliśmy.
Chory uznał, że powinienem przenieść się do jego mieszkania, też zrobiłem. Zostaliśmy parą, więc głupotą byłoby mieszkanie oddzielnie.
Jeśli chodzi o Nii, to okazał się byc miłym gościem z poczuciem humoru. Na początku co prawda podchodziłem do niego dość sceptycznie, jednak po tygodniu widywania go dzień w dzień, przekonałem się do niego.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Sex Blood Rock'n'Roll cz. 1

Pairing: Miya (MUCC) x ShuU (Girugamesh)
Ostrzeżenia: krew, omdlenia..
Beta: brak

Niestety opowiadanie jest niezbetowane.. Za wszelkie błędy przepraszam. Mam nadzieję że ktoś wgl czyta tego bloga. Komentarze byłyby bardzo mile widziane :D

Siedziałem pod kominkiem w chatce na odludziu. To była moja ostoja, mój azyl, do którego wracałem, gdy tylko było mi źle lub miałem dość tej miejskiej rutyny. Z tym miejscem miałem wiele miłych i ciepłych wspomnień, jednak na myśl o tym, które zmieniło moje życie o 180 stopni, zrobiło mi się zimno i przeszły mnie dreszcze.
Podłożyłem kolejny kawałek drewna, iskry wirowały w powietrzu, po czym gasły i spadały w odmęty ciemności. Za oknem szalała burza śnieżna. Lubiłem zimę, chociaż tego roku była ona wyjątkowo długa i mroźna. Był już koniec marca, a śnieg wciąż padał.
Od wspomnianego wyżej wydarzenia postanowiłem zamieszkać w tym miejscu na stałe. Nie miałem siły na ten cały wyścig szczurów jaki toczył się w mieście. Potrzebowałem spokoju i czasu do namysłu.
...
Był piękny letni poranek. Słońce dopiero wynurzało się zza wysokich budynków. Pomimo bardzo wczesnej pory na ulicy był już straszny ruch i hałas. Wtedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Pojawił się pośród tłumu, piękny niczym kwiat na pustyni. Jego biały uśmiech i kruczo czarne włosy tak cudownie ze sobą kontrastowały. Całe otoczenie przestało dla mnie istnieć. Został tylko on i ja- gapiący się na niego jak wół na malowane wrota. Gdy był już na tyle blisko mnie, że mógłbym go dotknąć, po prostu przeszedł obok.. A ja.. Zostałem sam pośród tysiąca obcych ludzi, zamroczony jego urodą i tym zapachem, którym przez sekundę mogłem się zaciągnąć...Poczułem lekką woń jego perfum.. Tytoń pomieszany z wanilia. Najwidoczniej musiał palić. Stałem osłupiały i odprowadzałem go wzrokiem. Tak seksownie kręcił swoim krągłym tyłeczkiem... Miałem na niego wielką ochotę. Pociągał mnie. Zupełnie go nie znałem, ale chciałem mieć na własność. W tym momencie chciałem posiąść to boskie ciało..
Następnego dnia znów go spotkałem, tym razem siedział na ławce w moim ulubionych parku i szkicował jakiś krajobraz. Wiatr rozwiewał jego podłogi czarne włosy. Przysiadłem się bez słowa. Patrzyłem przez jego ramię, przy okazji podziwiając pięknie zarysowane obojczyki. Po chwili chłopak spostrzegł moją obecność. Schował rysunek do teczki, najwidoczniej się speszył. Spojrzał na mnie swoimi głębokimi oczami, które wyglądały jak dwa lekko żarzące się węgle. Siedzieliśmy tak wpatrzeni w siebie przez jakiś czas.
- Nazywam się ShuU- odezwał się po chwili.
- Jestem Miya. Bardzo ładnie rysujesz...- powiedziałem lekko przesuwając się w jego stronę.
- Dzięki. Chcesz zobaczyć resztę rysunków?- spytał nieśmiało.
- Jasne!
Zrobiłem miejsce na środku ławki, aby mógł położyć tam szkice. Jego dzieła były bardzo realistyczne. Poza krajobrazami miał tam też kilka portretów. Widać było, że "modele" nie byli świadomi, że ktoś ich obserwuje. Twarze tych osób wyrażały wiele emocji, bardzo szczerych emocji.
- Jesteś artystą...- szepnąłem cicho, jakby do siebie. Chłopak najwidoczniej to usłyszał, bo uśmiechnął się nieznacznie.- Może dasz się wyciągnąć na kawę? Z chęcią poznałbym Cię bliżej.- ShuU skinął głową- Znam przytulną kawiarnię..
- A może pójdziemy do mnie?- przerwał mi- Mieszkam niedaleko. Przy okazji mogę pokazać Ci więcej moich dzieł.- ta opcja bardzo mi się spodobała. Zgodziłem się.
Jego mieszkanie mieściło się dwie przecznice dalej, w białym bloku, na ósmym piętrze. Wystrój wnętrza był czarno-biały. Szczerze mówiąc, bardziej spodziewałem się masy wielobarwnych dodatków. To miejsce bardzo odbiegało od moich wyobrażeń na temat domu artysty, w myśl których powinien tu panować chaos, w którym którym tylko właściciel dałby radę się połapać. Weszliśmy do kuchni. Kuchnia jak kuchnia, nic szczególnego. Była malutka i przytulna. Wnętrze było bardzo jasne, ze względu na to, że ściany były białe, a naprzeciwko drzwi mieściło się spore okno. Pod oknem stał mały czarny stolik i dwa krzesła. Po prawej stronie zauważyłem lodówkę w metalicznym kolorze, a po lewej blat, kuchenkę i zmywarkę.
- Usiądź.- polecił- Kawa? Herbata?
- Kawę poproszę.
Zaczął się krząta przy blacie, dzięki czemu miałem doskonały widok na jego kształtny tyłek. Sięgnął po puszkę z kawą na wyższą półkę przez co musiał wspiąć się na palcach. Wygiął się niczym kot. Nie mogąc się już dłużej powstrzymać podszedłem do niego, złapałem za biodra i przyciągnąłem do siebie. Próbował się wyrwac, jednak moje ręce splecione w ciasnym uścisku na jego podbrzuszu, uniemożliwiły mu to.
- Podobasz mi się..-zacząłem szeptać do jego ucha- Odkąd Cię pierwszy raz ujrzałem nie mogę przestać o Tobie myśleć...
Rozluźniłem uścisk z czego on skorzystał i odwrócił się do mnie przodem. Oparł się o blat kuchenny i przyciągnął mnie jeszcze mocniej do swojego ciała. Nasze twarze prawie się ze sobą stykały. Czułem jego ciepły oddech na moim policzku.
- Wiem to. Właśnie dlatego Cię tu zaprosiłem. Widziałem Cię wczoraj i nie ukrywam, że też wpadłeś mi w oko...- nie dałem mu skończyć. Zatopiłem moje usta w jego. Całowałem go zachłannie raniąc jego delikatne wargi.
Chwyciłem go za pośladki i podniosłem. Odwróciwszy się położyłem moje cudo na stole. Odkleiłem się od niego i spojrzałem mu w oczy, żeby upewnic się, czy na pewno obaj tego chcemy. W spojrzeniu ShuU nie zauważyłem sprzeciwu, więc przystąpiłem do działania. Po złożeniu jeszcze jednego pocałunku na jego jedwabiście miękkich wargach, zająłem się rozporkiem mojego kochanka. Uporałem się z nim w mgnieniu oka po czym zerwałem z niego koszulkę. Przejechałem językiem po wewnętrznej stronie jego uda. Rozłożył nogi.
- Nie baw się mną.. Ah...
- Chcę Cię najpierw posmakować...
Sam zdjąłem koszulkę, natomiast z rozporkiem pomógł mi ShuU rozpinając go zębami. Znów zaczęliśmy się całować. Położyłem się na nim. Bałem się, że stół zaraz się pod nami zawali. Byliśmy już bardzo nakręceni. Postanowiłem, że odpuszczę sobie grę wstępną. Zdarłem z niego bokserki. Oplótł mnie nogami w pasie aby ułatwić mi do siebie dostęp. Wszedłem w niego bez przygotowania. Zawył z bólu. Nie chciałem, aby cierpiał, jednak pożądanie wzięło górę nad resztkami mojej delikatności. Odczekałem chwilę, po czym zacząłem się w nim poruszać od razu narzucając szybkie tempo. Wkrótce jego jęki zamieniły się w ciche westchnienia przyjemności. Jedną ręką podpierałem się na stole, natomiast drugą masowałem jego członka chcąc dać mu choć trochę przyjemności. Dość szybko doszedł zaciskając na mnie mięśnie. Doznałem spełnienia zaraz po nim. Przygniotłem go swoim ciężarem, po chwili jednak podniosłem się na łokciach i ucałowałem go w czoło. Był cały mokry, a z jego brzucha spływała strużka nasienia, którą zlizałem. Wstałem i wziąłem go na ręce niczym pannę młodą. Był chudy, więc nie miałem z tym większych problemów.
- Gdzie masz sypialnie?- spytałem, na co ShuU wskazał tylko ręką odpowiednie drzwi.
W tym momencie zemdlał w moich ramionach. Wszedłem do małego przytulnego pokoiku i położyłem go na łóżku okrywając dokładnie kocem. Był wycieńczony, oddychał ciężko i płytko.
Położyłem się obok niego. Wtuliłem go w swój tors, oplotłem rękami i zacząłem głaskać uspokajająco po plecach. Czuwałem przy nim, a w mojej głowie układały się różne scenariusze tego co powinienem zrobić dalej...

środa, 13 lutego 2013

"Mój najdroższy skarb..." cz.5

Pairing: AoixUrha/ReitaxRuki

Ruki.
Ledwo się powstrzymywałem. Chciałem wybuchnąć śmiechem ale ale mogłem go w ten sposób zranić. Podszedłem do niego i mocno przytuliłem.
- Jak mogłeś uwierzyć w takie głupoty? Jestem tylko twój, pamiętaj. A co do naszych spraw łóżkowych...- zacząłem mu szeptać na ucho.- Dzisiaj to nadrobimy.. Co ty na to? - oddaliłem się od niego nieznacznie. Spojrzałem uwodzicielskim wzrokiem w jego oczy, które natychmiast napełniły się łzami.. Tym razem były to łzy szczęścia.
Aoi nie wytrzymał.. Zaczął się promiennie śmiać i zaraz cały zespół był w wybornym humorze.
- Ja pikole.. Już się bałem, że tu będzie wielka afera, a to tylko nasz niewyżyty basista nie miał miłości! - śmiał się w głos Uruha napełniając kolejny już raz swój kieliszek.
- Ej.. Podobno mieliście być dla mnie mili! - skrzywił się Reita jednak tuż po chwili pił razem z nami w najlepsze.
Czas płynął nam bardzo szybko. Świetnie bawiliśmy się w swoim towarzystwie, jednak zbliżała się noc.. Podchmieleni muzycy zaczęli rozchodzić się do domów...

Reita.
Ruki ewidentnie przegiął z alkoholem przez tą całą swoją euforię. Ostatni odcinek musiałem go praktycznie nieść. Czy on się musiał tak najebać.. Wali jak z gorzelni.. Ehh moje Maleństwo. Dobrze przynajmniej ze jest lekki.
-Rejtsaa..- zaczął mamrotać gdy niosłem go do łózka. - melisimy dzisiaaj cios jesce zrobiic.. Pamietas?
- Tak mieliśmy pójść spać kochanie. - wiedziałem ze nie o to mu chodziło, ale nie chciałem go wykorzystywać po pijaku.
- Njee Rejta.. Mielismy sie kosiac..!- ciągnął dalej gdy układałem go na łózko i zdejmowałem z niego kolejne części garderoby w celu przebrania go w piżamę.
- Ty tes nie możes być w ciuszkach! Daj! Rukiss zdejmie! - cały czerwony złapał mnie za koszulę i zaczął ją miętolić śmiejąc się w głos.
- Takanori! Wystarczy! Spać!
- Nie! - zbuntował się i złapał mnie za członka - He he he! Twaldnieje Ci! Hihihi! To psese mnie! Będę się telaz bawił!!- ewidentnie zaczynało mu się to podobać.. Tym gorzej dla mnie.
Zaczął się niezgrabnie dobierać do mojego rozporka. W końcu zrezygnowany opadł na łózko i zaczął wierzgać nogami jak małe dziecko.
- Kotek wess sie rozbies..- jego mina mnie rozbrajała. Nie potrafiąc mu odmówić rozebrałem się posłusznie. Stałem przed nim w samej bieliźnie. Spojrzał na mnie i pociągnął za moje bokserki przez co wylądowałem na nim. Objął mnie rekami w pasie.
- Telas sieu pobawimy. - uśmiechnął się figlarnie.
Powinienem go zostawić, ale miał tak erotyczny wyraz twarzy, że nie mogłem się powstrzymać... Poza tym brakowało mi tego. Pragnienie i żądza były silniejsze ode mnie. Zacząłem się o niego ocierać liżą go od dołu aż do samej góry. Spojrzałem w jego oczy, znowu się uśmiechnął, gwałtownie przyciągnął do siebie i zrobił wielką malinkę na szyi tak, że aż cały się zarumieniłem.
Włożyłem mu rękę pod bieliznę i zacząłem ugniatać jego męskość. Był już strasznie podniecony do tego alkohol robił swoje. Jęczał głośno. W końcu zdjąłem najpierw swoje a potem jego bokserki. Uśmiechnąłem się. Do prawdy piękny widok.. Pijany Ruki dość szybko doprowadził mnie do stanu, w którym miałem ochotę go po prostu zgwałcić. Zauważył to. Był jeszcze bardziej spostrzegawczy niż zwykle.
- Na cio czekas? Zelznij mnie!
Jego seplenienie na początku mnie rozbawiło, jednak niedługo potem zbliżyłem się do mojego partnera... Całując namiętnie jego klatkę piersiową podniecałem go jeszcze bardziej. Pocałowałem go namiętnie po czym nawilżyłem palce żelem. Wszedłem w niego jednym palcem. Skrzywił się z bólu. Po chwili dołożyłem drugi i trzeci palec i zacząłem go rozciągać. Na szczęście był pijany, wiec czuł trochę mniejszy ból niż normalnie. Uznałem ze jest już wystarczająco przygotowany i wyjąłem palce.
- Odwróć się. - poprosiłem grzecznie całując go w czoło.
- Dopse, ale pseklęć mnie! - zrobiłem jak mnie o to.. hmm.. poprosił?
Przewróciłem moje Maleństwo na drugą stronę i zacząłem delikatnie masować jego plecy. Chłopak niecierpliwił się i chciał się nabić na mojego członka, jednak nie potrafił utrzymać równowagi nawet na kolanach, więc musiałem zrobić to sam.
Wszedłem w niego delikatnie jednym płynnym ruchem. Wydał z siebie dźwięk rozkoszy.. Tak od razu? Myślałem ze go będzie bolało.. Zacząłem się w nim poruszać. Był taki ciasny. Z nikim innym nie miałem tak dobrego seksu jak z nim. Był moim małym, ciasnym masochista. Uwielbiał gdy go gryzłem i rżnąłem bez opamiętania. Krzyczał moje imię. Uwielbiałem takie chwile. Podniecały mnie do granic możliwości. Coraz bardziej się łączyliśmy... To był najlepszy moment w moim dotychczasowym życiu. Nasze orgazmy pewnie obudziły już ludzi z całego bloku, ale kogo by to obchodziło? Do pokoju dochodziło słabe światło latarń nocnych zza okna, a w środku pomieszczenia ja wraz z moim maleństwem doszliśmy w tym samym momencie.
- Ale ty jestes niewyzyty kotecku..- westchnął.
Było nam razem tak cudownie!
- I kto to mówi.- uśmiechnąłem się i go pocałowałem.
Oparł głowę na moim torsie i razem odpłynęliśmy do krainy marzeń sennych.

KONIEC.